List 11
O Duchowym Wzrastaniu

Do Szanownego Pana Bernarda Omodei i Madonny Laury [Rossi] – obojga godnych wielkiego uznania w Chrystusie.

Wstęp

List jedenasty jest odpowiedzią na list Pana Bernarda Omodei i Madonny Laury Rossi, mediolańskiego małżeństwa, należącego do Wspólnoty Świeckich św. Pawła. Zamyka on trylogię, w skład której wchodzą: list adresowany do Sióstr Anielanek i nowicjuszek (List IX) oraz list do Barnabity, Pana Battisty Soresiny (List X). Niepowtarzalność trylogii św. Antoniego M. Zaccarii, zawierającej łączne 2200 słów, przejawia się w tym, że została ona napisana w dziesięciodniowym odstępie czasu, na miesiąc przed jego śmiercią, stając się w ten sposób jakby niezamierzonym testamentem duchowym dla jego trzech Rodzin.

Nauka o duchowości była zawsze największą troską Antoniego Marii, bez względu na okoliczności. Wszystkie trzy listy zostały napisane w Guastalli. Jednym z powodów, dla których Antoni Maria przyjechał do Guastalli w maju 1539 r. był niespodziewany  i kontrowersyjny spór pomiędzy Stolicą Apostolską a wpływowymi członkami dawnego hrabstwa Torelli. Z pomocą rzymskich przyjaciół hrabia Paolo Torelli z Montechiarugolo zabezpieczył sobie prawo pobierania podatku od żeglugi po rzece Po, co potwierdzone zostało papieskim pismem. Jednakże, niektórzy z wpływowych przedstawicieli Guastalli woleli, ażeby hrabia Marcantonio Torelli posiadał to prawo, toteż odrzucili decyzję papieską w tej sprawie, nie uznawszy jej za prawomocną. Odpowiedź Rzymu była natychmiastowa: hrabstwo zostało objęte interdyktem, wstrzymującym wszystkie czynności religijne, z wyjątkiem głoszenia kazań i udzielania Sakramentu Pojednania.

Przez cały okres tego sporu tylko niektórzy księża posiadali przywilej „przenośnego ołtarza”, który uprawniał ich do celebrowania Mszy św. w dowolnym miejscu, również na obszarze  objętym  interdyktem. Św. Antoni Maria posiadał ten przywilej. Dla niego, jako kilkuletniego kapelana Guastalli, obowiązki były jasne: musi bezzwłocznie opuścić Mediolan, aby służyć opuszczonej społeczności w Guastalli, która nie należała do żadnej diecezji. 

Już po napisaniu omawianego listu, Antoni Maria najprawdopodobniej był świadom, że jest u kresu swojego życia. Chociaż w żadnym z trzech listów nie zamieszcza najmniejszej wzmianki o swoim wyczerpującym duszpasterstwie, to w liście do mediolańskiego małżeństwa przyznaje, iż nie będzie w stanie przyjąć zaproszenia Madonny Laury „ze względu na – jak to określił – swoje wyczerpanie” (wł. per la stanchezza del corpo). Antoni Maria poczuł się tak chory, że pod koniec czerwca poprosił, aby go przewieziono do domu matki w Cremonie, gdzie zmarł 5 lipca 1539 r. 

Jego słabe zdrowie, pogarszające się na skutek parnego i dusznego klimatu niziny rzeki Po, nie było w stanie ugasić jego duchowego zapału i przyjaźni.  

Bernard i Laura wraz z całą rodziną byli bardzo zaprzyjaźnieni z Antonim Marią i Barnabitami. Imię Bernarda widnieje jako dziewiąte na liście pierwszych 45 dobroczyńców, a raczej de facto, afiliowanych do Zakonu oo. Barnabitów. Madonna Laura najprawdopodobniej  była jedną z aktywniejszych matron misji w Wenecji. Bardziej przekonujący jest fakt, że jedno z ich dzieci, szesnastoletni Fabrizio, 29 czerwca 1539 r., tydzień przed śmiercią Antoniego Marii Zaccarii, wstąpił do zakonu oo. Barnabitów, zmieniając swoje imię na Paolo Maria.  W 1570 r. został wybrany na siódmego Generała Zakonu, a 1574 r. ponownie dostąpił tego zaszczytu. Imiona pozostałych dwóch synów, Giovanni Battista i Paolo Antonio, są zapisane w księdze dobroczyńców w sanktuarium św. Barnaby (1562 r.). To wszystko wieńczy fakt, że zasłużona para, Bernard i Laura, spoczywają w sanktuarium św. Barnaby w Mediolanie.  

W liście Antoni Maria przedstawił Bernardowi i Laurze wzór chrześcijańskiego życia, jakiego wymaga od swoich duchowych synów Barnabitów i córek Anielanek. Doprawdy, ten ostatni list jest  kwintesencją charakteru Antoniego: surowego nauczania, delikatnych uczuć, a osobista przyjaźń jest użyta jako dźwignia do przekazania swojego punktu widzenia. Antoni Maria oczekuje, aby „droga Madonna Laura i miły Pan Bernard – nie byli – tylko małymi świętymi”.  I dodaje: „ze względu na moją głęboką i czułą miłość do Was, błagam Was, byście stosowali się do moich zaleceń … Zajrzyjcie do mego serca – otwieram je dla Was (por. 2 Kor 6, 11-12). Jestem gotów przelać moją krew za Was – pod warunkiem, że będziecie postępowali według moich rad” (por. 1 Kor  4,16). 

Wartość tego listu została już bardzo wcześnie doceniona, gdyż był on pierwszym i najczęściej publikowanym listem spośród wszystkich pozostałych listów Antoniego Marii (Mediolan, 1672 r.; Florencja, 1697 r. i Bolonia, 1703 r.). 

Tekst listu XI wraz z kopiami przechowywany jest w Archiwum Generalnym oo. Barnabitów w Rzymie.

Szanowny Bracie, albo jeśli wolisz tak być nazwany, Drogi Synu, przyjmij moje pozdrowienia w Chrystusie

Otrzymałem Twój list i oto jestem, aby Ci odpowiedzieć albo raczej porozmawiać z Tobą i Twoją najmilszą Panią Laurą. Chcecie oddać się Chrystusowi, czyż nie? Dobrze więc, spróbuję Wam pomóc. Nie chciałbym, abyście się stali ofiarami chłodnej obojętności, ale raczej, byście byli coraz bardziej żarliwi w wierze. Jeśli pozwolicie, by obojętność zniewoliła Was, to nie staniecie się uczniami Ducha, lecz ciała, i aby użyć innego słowa, będziecie raczej faryzeuszami niż chrześcijanami. Teraz wyjaśnię Wam, jak obojętny jest faryzeusz i jak się zachowuje. 

Porzuciwszy swoje dawne zachowania, nie popełnia on więcej śmiertelnych grzechów, ale ma upodobanie w powszednich i nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia. Na przykład: przestaje bluźnić i obrażać swojego sąsiada, ale nie zadaje sobie trudu, by zrozumieć jego racje.  Oczernianie nie jest już dłużej jego złym zwyczajem, ale z pobłażaniem patrzy na częste i bezużyteczne plotkarstwo w ciągu dnia.  Wyzwolił się od nadmiernego jedzenia i picia, jakie cechuje żarłoków i opojów, ale lubi podjadać tu i tam, bez potrzeby, między posiłkami. Rozpusta to przeszłość dla niego, ale znajduje upodobanie w rozmowach i rozrywkach, które nie są zbyt czyste. Lubi spędzać czas na modlitwie, ale przez resztę dnia jego duch błądzi bez celu. On nie szuka zaszczytów, ale jeśli są mu one dane – napawa się nimi. 

Jak rzekłem, chcę Wam pokazać więcej przykładów, odnoszących się do stanu ducha, abyście sami zauważyli, że faryzeusz lub człowiek obojętny pracuje nad wyzwoleniem się tylko ze śmiertelnych grzechów, a pozwala sobie na popełnianie powszednich.  Eliminuje wszystkie rzeczy zabronione, ale pragnie wszystkiego, co jest uważane za dopuszczalne.  Trzyma w cuglach czyny, ale ma upodobanie w zmysłowych obrazach. Chce czynić dobrze, ale tylko w ramach pewnych granic. Kontroluje się, ale nie całkowicie.

Nie twierdzę oczywiście, że człowiek pragnący oddać się Chrystusowi powinien zmienić się całkowicie i natychmiast. Przeciwnie, każdy kto chce stać się osobą uduchowioną, zaczyna serię chirurgicznych zabiegów w swojej duszy. Jednego dnia usuwa jedno, innego dnia pozbywa się czegoś innego i konsekwentnie postępuje naprzód, aż stanie się nową osobą. Pozwólcie mi to wyjaśnić.

Przede wszystkim, człowiek taki eliminuje ze swych wypowiedzi słowa zajadłe, następnie słowa niepotrzebne tak, że kiedy w końcu coś mówi, to jest w tym myśl pozytywna i twórcza. Wykorzenia złe słowa i gesty, przyjmując w zamian łagodne i pogodne maniery. Unikając okropności, odczuwa wewnętrzną przyjemność, ale zarazem nie stroni od tych, którzy go obrażają, a nawet cieszy się nimi. On nie tylko wie, jak powstrzymać się od małżeńskiego aktu, ale dążąc do wewnętrznego wzrastania w pięknie i zasługach czystości, rezygnuje także z posmaku jakiejkolwiek zmysłowości. Nie znajduje zadowolenia w spędzaniu jednej lub dwóch godzin na modlitwie, ale kocha częste unoszenie swego umysłu do Chrystusa. Teraz zachęcam Was abyście, naśladując mój przykład, łączyli się w modlitwie z innymi.

Miła Pani Lauro i Ty Panie Bernardo, przyjmijcie moje słowa i rozważcie je z tymi samymi uczuciami, o jakich Wam mówiłem. Nie mówię oczywiście, że powinniście zmienić wszystko jednego dnia. To, co mówię oznacza, że chciałbym, abyście mieli intencję czynienia więcej każdego dnia i byście codziennie eliminowali nawet dozwolone upodobania zmysłowe. Wszystko to, doprawdy, ma na celu wzrastanie w cnocie, zmniejszanie letniości i unikanie niebezpieczeństwa stania się łupem chłodnej obojętności.

Nie myślcie, że moja miłość do Was albo cnoty, którymi jesteście obdarzeni, pozwalają mi życzyć sobie, abyście byli tylko małymi świętymi. Nie.  Bardzo pragnę, jeśli tylko chcecie, abyście się stali wielkimi świętymi, ponieważ jesteście hojnie obdarzeni, aby osiągnąć ten cel.  Faktycznie jedynym warunkiem jest to, byście rzeczywiście myśleli o rozwoju i oddawaniu się Jezusowi Ukrzyżowanemu w bardziej wysublimowanej formie zalet i łask, jakie On Wam dał. Ze względu na moją głęboką i czułą miłość do Was, błagam Was, byście stosowali się do moich zaleceń w tej sprawie, ponieważ wiem, że Jezus Ukrzyżowany życzy sobie osiągnięcia Waszej wysokiej doskonałości. Owoce, które On chce zebrać w Was – to świętość.

Droga Pani Lauro i miły Panie Bernardo, nie zwracajcie uwagi na osobę, która czyni te wywody – rozważcie raczej jej miłość do Was. Zobaczcie, jak tęsknię do Waszej doskonałości. Zajrzyjcie do mego serca – otwieram je dla Was. Jestem gotów przelać moją krew za Was – pod warunkiem, że będziecie postępowali według moich rad.  Niech Wam będzie wiadome, że byłbym bardzo zraniony, gdyby się okazało, że nie jesteście zdolni do czynów tak wielkich jak święci, a nawet do czynów ich przerastających.

W pełni przekonany, co do Waszego pragnienia wierności Jezusowi Ukrzyżowanemu, napisałem ten list do Was – nie piórem, lecz moim sercem. Błagam Was, byście to docenili i czytali go często – nawet raz w tygodniu. Obiecuję, że jeśli sięgniecie do niego, dacie mu baczenie – w razie braku jakichkolwiek innych zajęć – to stanie się on książką, która przypomina słodką pamięć Krzyża Chrystusowego. Nie napisałem ani jednego słowa, które byłoby pozbawione specjalnego znaczenia. Jeśli to odkryjecie, będziecie mogli czerpać z nich nieprzebrane korzyści.

Skoro nie mogę pisać do Was tak często, jakbym tego pragnął, byłoby mi miło, gdybyście zadbali o to, aby nic nie uronić z tego listu. Rzeczywiście, mam nadzieję, że przez potęgę Chrystusa, kiedykolwiek będziecie go czytać – będzie on dla Was jak nowy i dzięki temu będziecie mogli zawsze napisać Wasz własny.

Droga Pani Lauro, proszę mi wybaczyć, jeśli ze względu na moje wyczerpanie nie mogę odpowiedzieć na wszystkie Wasze żądania tak, jakbym tego pragnął. Wam samym, Pani Lauro i Panie Bernardo, powierzam dbałość o Wasze doskonalenie. Jestem Waszym dłużnikiem – i jeśli o mnie chodzi – nie będę nigdy wolny od tego długu. Polecajcie mnie swoim drogim synom i Waszym córkom.

 

Niech Chrystus Wam błogosławi.

 

Guastalla, 20 czerwca 1539 r.

 

Wasz Brat w Chrystusie

 i będący częścią Was, 

Antoni Maria, kapłan

Zobacz również:

Podziel się z innymi:

Facebook
Twitter
LinkedIn