List 12
O Duchowych Wątpliwościach

Do Szanownego Pana Franciszka Cappellego.

W Weronie. 

Wstęp

List XII charakteryzuje się dwiema cechami: po pierwsze, jest to tylko szkic z wieloma skreśleniami i poprawkami; po drugie, aczkolwiek pisany ręcznie przez Antoniego Marię, to podpisany jest inicjałami Anielanki Paoli Antonii [Negri] – A.P.A. Można wnioskować, że albo list był napisany przez Antoniego Marię, zgodnie ze zwyczajami tamtych czasów w imieniu niezbyt wykształconej Paoli Antonii, albo ona sama dyktowała świętemu, co może wyjaśniać liczne poprawki i skreślenia.

Tak czy inaczej, list jest cennym świadectwem, jak dojrzali chrześcijanie, czy to kapłani, zakonnicy, czy też świeccy w sposób swobodny korespondowali ze sobą i radzili się wzajemnie w czasach świeckiego włoskiego Renesansu w swobodniejszym, nierygorystycznym, przedtrydenckim katolickim kręgu  ówczesnego świata.  

Francesco Cappelli – świecki adresat tego listu, mający zdolności rozpoznawania duchowego – doradzał uprzednio Paoli Antonii, by nie zgubiła bardzo ważnego przewodzącego światła wiary, które umożliwia rozpoznanie prawdziwej i fałszywej pokory, prawdziwej pokory i samozwątpienia, prawdziwej pokory i bezczynności. W liście tym Paola Antonia odwzajemnia się pisząc: „…Ty też, słodki Ojcze, staraj się, żebyś nie popełnił tego samego błędu, jaki ja popełniłem, gdyż jest godne ubolewania stracić wewnętrzną światłość, która zawsze dawała nam życie” (List XII).

Francesco Cappelli, szlachcic z Werony był istotnie wybitnym chrześcijaninem. Był bliskim przyjacielem św.  Kajetana z Tieny (zm. 1547 r.) i Teatynów, a także bardzo bliskim przyjacielem Barnabitów. W roku 1537, podczas ich misji w Weronie, on i jego żona dołączyli do Wspólnoty Świeckich św. Pawła (wł. Maritati). Chociaż w liście brak jest daty, to najprawdopodobniej został on napisany pomiędzy 1537 r. a końcem 1538 r., kiedy Antoni Maria był pochłonięty sprawami Guastalli. Później w Rzymie, gdy był powiernikiem szpitala św. Ducha, Francesco poparł Barnabitów wplątanych w kontrowersje związane z osobą samej Paoli Antonii, Anielanek oraz Fra Battistą da Crema. 

List podpisany własnoręcznie, przechowywany w Generalnych Archiwach oo. Barnabitów w Rzymie ukazuje, jak bardzo Antoni Maria kochał Barnabitów i jak był niezadowolony ze swoich adwersarzy

Jest dość zrozumiałe, że list ten podpisany tylko przez Paolę Antonię był na samym początku przechowywany wśród jej dokumentów. Pod koniec XIX wieku został słusznie umieszczony wśród innych pism świętego. List po raz pierwszy wspomniany przez o. Premoli, został opublikowany w Rivivere, a następnie był włączony do Le Lettere.  21 sierpnia 1968 roku list został podarowany przez o. Giovanni M. Bernasconiego – Generała oo. Barnabitów (1964-1970) – siostrom Anielankom. 

List ten jest na czele zbioru 133 listów, z których 71 było opublikowanych, a 62 – nie. Podobnie jak list dwunasty  – pozostałe 132 listy były podpisane tylko przez Paolę Antonię.  Jest jednak niemalże pewne, że są one autorstwa o.  Giovanni Petro Besozziego.

Najserdeczniejszy Ojcze w Chrystusie, przyjmij pozdrowienia

Wielokrotnie chciałam przesłać Ci moje pozdrowienia, ale moje słabe zdrowie nie pozwoliło mi tego uczynić.

Musisz wiedzieć, najsłodszy Ojcze, że wielokrotnie rozważałam Twe pełne troski słowa. Doszłam do wniosku, że są one mi tak przydatne, że zdecydowałam się wyjść z letargicznego stanu mego ducha. Rzeczywiście, przekonałam się co do jednej rzeczy, że pod pozorem posiadania fałszywej pokory i pozorem braku jakichkolwiek duchowych łask, osłabłam i prawie złamałam moje zobowiązanie pomagania innym. Ponadto, moje skrupuły pogorszyły sytuację poprzez sugestię, że cokolwiek zamierzałam powiedzieć lub uczynić, wypływało z próżności oślepiającej mój umysł, warunkując w ten sposób moje zachowanie i moje słowa. Sugestie te wydawały mi się realne, ponieważ zajęta byłam głównie pomaganiem innym i nie dokonywałam żadnego osobistego postępu.

W ten sposób pogrzebałam mój talent pomagania bliźniemu. Stopniowo zatraciłam początkowy zapał zdobywania ludzi dla Chrystusa. W rezultacie straciłam także wyraźną wizję stanu duchowego mojej własnej duszy. Dawniej, gdy dokonywałam wglądu w duchowość innych – prowadziło mnie to do odnowienia mojego ducha, a gdy próbowałam wzmocnić innych na ich duchowej drodze, sama czułam się umocniona. Teraz przeciwnie – lęk o życie duchowe innych ludzi uderzył we mnie takimi wątpliwościami co do mojego własnego życia duchowego, że poczułam się sparaliżowana.

Tak więc, bojąc się mojego własnego cienia, trwam w letniości, ponieważ – jak to już powiedziałam – straciłam moją duchową nieskazitelną światłość. Cierpiałabym mniejsze zło – gdybym zabiegając o innych – była częściowo pokryta kurzem, ale zachowała ową nieskazitelną światłość. Natomiast zostawiając innych, doświadczałam większego zła – i tak straciłam tę światłość. Była to światłość, która ożywiała moją duchową światłość i która mogłaby w końcu usunąć ten kurz.

Zobacz, drogi Ojcze, co potężny lęk czyni z wrażliwym temperamentem. Z jednej strony i nie lękać się go, i nie pozwolić niepokoić się, i denerwować się czasami przez innych – to zawsze przyczynia się do naszej nadwrażliwości. Z drugiej zaś, bojąc się własnego cienia przy próbie uniknięcia upadku – upadamy jeszcze bardziej.

Ponadto, jeśli chcemy stać się całkowicie mocni wewnętrznie, to musimy walczyć i pozwolić kontrolować się po dłuższej walce – my nie możemy zostawić wielkich bojów, by podążać za mniejszymi. Tak więc, Ty też, słodki Ojcze, staraj się, żebyś nie popełnił tego samego błędu, jaki ja popełniłam, gdyż jest godne ubolewania stracić wewnętrzną światłość, która zawsze dawała nam życie. 

Jestem pewna, że rozważywszy moje smutne doświadczenie, nie popełnisz tego samego błędu. Jeśli chodzi o mnie, to przez Twoje ojcowskie słowa, postanowiłam poświęcić się zadbaniu o duchowe dobro mojego bliźniego. Czyniąc to, mam nadzieję wzrastać w Jezusowej miłości, a dobry Pan Ukrzyżowany przywróci mi zapał i swoją duchową światłość, która utrzymywała mnie przy życiu. W końcu, będę żyła w pewności, a nie w śmiertelnych wątpliwościach, które czyniły mnie podejrzliwą w stosunku do każdego natchnienia, jakie otrzymywałam. Jestem przekonana, że z pomocą Chrystusa i Twoich modlitw ponownie będę mogła rozpoznać, co jest prawdą, a co fałszem, co pewnością, a co wątpliwością.

Widzisz więc teraz, mój drogi Ojcze, jaką wielką korzyść będę czerpać z Twoich słów. Obym mogła częściej rozmawiać z Tobą. Teraz jednak, do momentu aż będę miała sposobność zobaczyć Cię ponownie, bądź tak dobry i napisz do mnie czasem, albowiem, gdy czytam Twoje listy, wydaje mi się, jakbym rozmawiała z Tobą, a duch mój był nimi ukojony do tego stopnia, że jest zdolny odczuwać pokój nawet na otwartym morzu.

 To tyle na teraz.

Moje szczere życzenia i ukłony dla Madonny Anny, Cecylii i Ojca, który przy innej okazji napiszę do Ciebie. Ojciec poleca się Twoim modlitwom, a także modlitwom Pana Agostino, Pana Gerardo i wszystkim innym.

A[nielanka] P[aola] A[ntonia Negri]

Zobacz również:

Podziel się z innymi:

Facebook
Twitter
LinkedIn